środa, 8 stycznia 2014

Chapter One

Biorąc głęboki oddech delikatnie nacisnęłam metalową klamkę. Drzwi się rozwarły, a ja stanęłam sam na sam z nowym życiem. Życiem, które ma być lepsze od tego, które miałam zamiar zostawić w przeszłości i zapomnieć. Zapomnieć o tym co się w nim zdarzyło i o wszystkich nie przyjemnościach, które mnie napotkały. Postawiłam pierwszy krok. Potem drugi, trzeci, czwarty... Znów stałam w swoim wielkim domu. Domu, który zostawiłam 7 lat temu, bo moja mama miała nadzieję, że w Ameryce dostanie lepszą pracę i mieszkanie, które zapewni jej wszystkie potrzeby. Wróciłam do domu, w którym się urodziłam i wychowałam. Do domu, który kocham najbardziej. Zamknęłam drzwi frontowe, by spokojnie móc przejść się po mieszkaniu, po wspominając wcześniejsze czasy. Rozejrzałam się dokoła. Wszędzie te same kolory, może trochę żywsze. Niebieski, biały i czerwony. Ruszyłam przed siebie. Kuchnia z większą ilością dodatków, szafek i różnych przyrządzeń. Nie opodal duża łazienka, z niebiesko - zielonymi kafelkami. Prysznic z radiem i lustro na pół ściany. Chodziłam i patrzyłam nawet na najmniejszy kąt, by sobie go przypomnieć. W końcu dotarłam do swojego pokoju. Jasno różowe ściany, dwuosobowe łóżko z białą pościelą w kwiatki, jasna, drewniana podłoga. Nie mogłam uwierzyć, że znów tu jestem. Pamiętam, gdy 7 lat temu stałam tu i pozwalałam, by masa łez spływała mi po polikach. Pamiętam, gdy myślałam, że już tu nigdy w życiu nie wrócę... Podeszłam do okna, by po chwili przez nie wyjrzeć. Widok się nie zmienił. Kolorowe kwiatki pani Harris, które codziennie o tej samej porze podlewała, nucąc przy tym różne piosenki. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że jutro znów obudzę się w swoim łóżku, w swoim pokoju, wyjrzę przez okno i rozciągając się pomacham i poślę przyjazny uśmiech sąsiadce. Wyszłam z pomieszczenia, po drodze zatrzymując się w przeróżnych pokojach. Zeszłam na dół, by wziąć walizki i móc zanieść je do swojej sypialni. Położyłam je gdzieś w kącie, po czym znów znalazłam się na dole. Po chwili poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodni. Wyjęłam komórkę, po czym szybkim ruchem przejechałam palcem po ekranie, by móc go odblokować. Dostałam SMS-a od mamy.

Od: Mama
I jak ? Jesteś już na miejscu ? (:

Do: Mama
Jestem już w domu. Żywsze kolory i nowe dodatki ! Jest pięknie (:

Wysłałam wiadomość i schowałam komórkę do kieszeni. Postanowiłam wyjść z domu i przejść się na spacer. Muszę w końcu sobie po przypominać każde miejsce, każdy dom. Znów mogę zaciągnąć się świeżym powietrzem mojej dzielnicy. Brookmans Park. Podczas mojego długiego pobytu w Ameryce, nie było dnia kiedy bym nie tęskniła za tą okolicą. Tu jest tak spokojnie, w porównaniu do Los Angeles. Głośno, wszyscy się przepychają, by zdążyć do pracy, korki... Tragedia. Nigdy tam nie wrócę. Tutaj mam wszystko czego chcę. Ciszę, spokój. Spojrzałam w lewą stronę zauważając plac zabaw. Dzieci skakały, zjeżdżały, biegały. Tak samo jak ja z przed laty z Kieranem. A właśnie. Nie kontaktowałam się z nim od czasu, gdy żegnał się ze mną na lotnisku. Pamiętam ostatnie przytulenie, ostatnie słowa... Byliśmy gówniarzami szczerze mówiąc. Pewnie teraz mieszka w innej dzielnicy Londynu, albo w ogóle w innym mieście, może nawet kraju. Nawet jeśli nadal byłby w Brookmans Park pewnie bym go nie poznała. Chciałabym by powróciły tamte czasy. Bym w ogóle się stąd nie wyprowadziła. Nadal miała bym z nim kontakt, wychodzilibyśmy wieczorem na spacery, czy oglądali razem jakiś film. Niestety to nie powróci. Oboje jesteśmy powiedzmy, że dorośli i mamy własne życie. Był moim najlepszym przyjacielem, ale powinnam o nim zapomnieć i zdobyć nowe znajomości. Pamiętam jeszcze, w którym domu mieszkał, wiec nie zaszkodzi się do niego przejść. Kilka minut później dotarłam na miejsce. Dom był zadbany. Ogródek nie był zarośnięty trawą, tylko pięknymi goździkami i tulipanami w różnych barwach. W domu świeciło się światło, co oznaczało, że ktoś tam mieszka. W oknie stanęła jakaś kobieta, o brązowych długich włosach. Jej wzrok przeniósł się na mnie. Chciałam już stamtąd odejść, ale kobieta wyszła z mieszkania i zaczęła iść w moją stronę. Doszła do ogrodzenia, po czym zaczęła wymachiwać w moją stronę ręką, bym przeszła na drugą stronę. Ruszyłam w stronę brunetki, uśmiechając się lekko. Kobieta wyszła zza ogrodzenia i natychmiast się na mnie rzuciła obdarowując mnie mocnym przytuleniem. Kompletnie nie wiedziałam kim jest i skąd mnie zna. Po chwili jej twarz znajdywała się na mojej wysokości. Wyglądała na miłą osobę. Miała coś w swoich oczach. Biło od niej ciepło i przyjaźń. Czułam, że ją znam, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć.

-Molly ? To na prawdę ty ? - zapytała z uśmiechem na ustach kobieta
-Tak, ale skąd zna pani moje imię ?
-Nie poznajesz mnie - odparła - Jestem mamą Kierana.

Czyli, że się nie przeprowadzili, a przy najmniej ona. Faktycznie. Ten śmiech, te oczy pełne troski. Nie wiem czemu jej nie poznałam, ale to jest nie istotne. Cieszę się, że mnie poznała. Wygląda na to, że nie zmieniłam się aż tak.

-Nie poznałam pani - uśmiechnęłam się - Co u pani słychać ? U Kierana ?
-Wszystko w porządku, dziękuję że pytasz. A powiedz kochanie co u ciebie i twojej mamy ? Jak żyło się wam tam w Ameryce ?
-Przyleciałam tutaj sama, mama została w Los Angeles - uśmiechnęłam się sztucznie

Zrobiło mi się smutno. Przyleciałam tutaj sama, bez niej. W Ameryce kompletnie się zmieniła. Stała się inną kobietą. Bardziej interesowała ją praca, niż ja. Akceptowałam to, ponieważ wiedziałam, że gdyby nie pracowała całymi dniami, nie miałybyśmy za co kupić jedzenia, ubrań. Wiedziałam, że robi to dla mnie. Namawiałam ją do dzisiejszego lotu, ale ona nie chciała. Mówiła, że wkrótce dostanie awans i teraz musi się skupić tylko i wyłącznie na pracy, że nie może ze mną polecieć, nie może zostawić domu i ludzi z biura. Wiem, że mnie kocha, tylko że nie umie tego pokazać, a to jest najgorsze.

-Rozumiem - westchnęła - Może wejdźmy do środka.
-Dobrze - posłałam kobiecie przyjazny uśmiech

Wnętrze mieszkania było bardzo ładnie urządzone. Praktycznie nic się nie zmieniło, oprócz nowych mebli w niektórych miejscach. Kanapa, na której usiadłyśmy znajdywała się na tym samym miejscu. Poprosiłam o herbatę, a po 5 minutach zaciągałam się jej aromatem. Tracy - bo tak miała na imię kobieta, wypytywała mnie o różne rzeczy. Pytała jak mi się mieszkało w Los Angeles i gdzie się uczyłam. Rozumiem ją. Nigdy nie była za granicą, dlatego chce się dowiedzieć czegoś więcej o tamtejszych zwyczajach, czy miejscach do spędzania wolnego czasu etc.

-A Kieran mieszka z panią ? - zapytałam
-Och... Nie, przeprowadził się, gdy skończył 19 lat. Wiesz, po twoim opuszczeniu kraju on zmienił się nie do poznania. Tęsknił za tobą - uśmiechnęła się
-Ja też tęskniłam. W końcu byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, tak jak pani z moją mamą - odparłam - Mama również za panią tęskni. - powiedziałam, dostając od kobiety uśmiech.
-Niedaleko, jakąś ulicę stąd. Przeprowadził się, bo chciał być samodzielny, a poza tym zmienił się tak jak już mówiłam - odparła
-Rozumiem. Chwilę. Czyli mieszka obok mnie, tak ? - upiłam łyk cieczy
-Na to wygląda - uśmiechnęła się - Chciałabym ci coś pokazać skarbie.

Odstawiłam filiżankę z herbatą na stolik, wstałam, po czym zaczęłam podążać za Tracy. Wiele rzeczy w tym domu się zmieniło. Ściany nie są już tego samego koloru co ostatnio, a wiele rzeczy nie stoi na tym samym miejscu co zawsze. Nie będę zaprzeczać. Zmieniło się wszystko, nie tylko wygląd mieszkania. Zaczęłyśmy wchodzić po kręconych schodach. Kiedy w końcu dotarłyśmy na drugie piętro, kobieta zaprowadziła mnie do pewnego pokoju. Pełno plakatów na ścianach, wszystko idealnie ułożone. Spojrzałam na kobietę, a gdy ta lekko się uśmiechnęła, zaczęłam patrzeć na każdy mały szczegół w pomieszczeniu. Podeszłam do okna, by przez nie wyjrzeć. Po co Tracy mnie tu przyprowadziła ? Czyżby po to, bym sobie coś szczególnego przypomniała ? Zamknęłam oczy i próbowałam wrócić w przeszłość. Widziałam tylko siebie i Kierana bawiących się w ogródku, gdy mieliśmy po 7 lat. Potem nas skaczących na łóżku w wieku 9 lat. W wieku 14 nas, siedzących na parapecie obłożonym poduszkami i rozmawiających o tym co ma się stać. Nasze łzy. Otworzyłam szybko oczy. To pokój Kierana. Tylko to pomieszczenie się nie zmieniło. Niebieskie ściany i pełno plakatów. Ulubione rzeczy bruneta w tamtych czasach. Uśmiechnęłam się na sama myśl, że mieliśmy takie piękne dzieciństwo. Na ścianie, dokładnie przede mną zauważyłam wiele zdjęć. Podeszłam do niej i zaczęłam się im przyglądać. Kieran i jego przyjaciele. Na większości zdjęć byłam ja... I pomyśleć, że nie mamy już ze sobą kontaktu. Tak dobrze się dogadywaliśmy i zgadzaliśmy w różnych sprawach. Po za nim miałam kilka przyjaciółek, które po kilku latach przeprowadziły się, albo skończyły się ze mną przyjaźnić ze względu na Kierana. Nie zaprzeczę, że Kieran nie był dość lubiany w klasie. Był wyśmiewany na każdym kroku. Miał tylko mnie i zawsze mógł na mnie polegać.

-Strasznie za nim tęsknisz, prawda Molly ? - spojrzałam na kobietę - Widać to po tobie.
-Tak. Tęsknie za tym co było kiedyś. Mieliśmy cudowne dzieciństwo, a przez moją przeprowadzkę wszystko odwróciło się do góry nogami - odparłam wychodząc z pokoju

Czuję się tak okropnie z myślą, że to wszystko zmieniło się przeze mnie. Gdybym nie wyjechała do Ameryki może wszystko było by nadal w porządku. Nie mogę się obwiniać... Mam słabą psychikę i nie mogę myśleć cały czas o złych rzeczach. Po prostu nienawidzę. Momentalnie zmienia mi się humor i zamiast się uśmiechać, wybucham płaczem niczym małe dziecko. Czym prędzej powinnam zmienić temat, jeśli Tracy nie chcę jeziora w tym pokoju.

-Ja chyba już powinnam pójść - uśmiechnęłam się - Dziękuję za herbatę. A i gdyby Kieran się do pani odezwał to niech do mnie zajdzie. Na prawdę chciałabym się z nim spotkać.
-Ależ oczywiście skarbie - Tracy odwzajemniła gest.

***

Zaczęłam kierować się chodnikiem w stronę mojego mieszkania. Myślałam o Kieranie. Praktycznie mogę go spotkać w każdej chwili, chociażby nawet teraz. Chciałabym się z nim ponownie spotkać i może odwonić przyjaźń. Najpierw co prawda chciałam o nim zapomnieć, ale pomyślałam i wiem, że chcę z nim chociaż przez chwilę pogadać. Znaliśmy Przecież znaliśmy się od najmłodszych lat. Kiedy doszłam do swojego domu otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Poszłam po schodach na górę, do swojego pokoju, by móc zacząć rozpakowywać swoje rzeczy. Otworzyłam walizkę, od razu wyjmując spodnie, bluzki, sukienki i inne ubrania. Szczerze to nie brałam zbytnio dużo swoich ciuchów. Nie zmieściłyby się do mojej walizki, w której większość rzeczy to moje przeróżne kosmetyki, perfumy czy biżuteria. I pomyśleć, że kiedy byłam nastolatką nie używałam chociażby maskary, a teraz ? Eye Liner, puder, róż, różne korektory. Mam tego całą masę.

_____________________________________________

Jak wrażenia po pierwszym rozdziale ? Zanudzeni na śmierć ?
Obiecuję, że  kolejne rozdziały będą ciekawsze, dłuższe, a także pojawi się w nich Kieran (:
Chciałam wam podziękować za 8 komentarzy pod prologiem. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy ! (:
Much love xx

                                              Czytasz = Komentarz
                            (To bardzo motywuje xx)


6 komentarzy:

  1. Wow genialne!!!!
    Czekam z niecierpliwością na nexta :3


    pozdr.
    @luvmyriker

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moge daczekac sie kolejnego rozdzialu :))

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku on jest genialny.
    Już sie nie moge doczekac nastepnego i mam nadzieje ze w kolejnym rozdziale Molly i Kieran sie spotkaja.
    To bedzie takie Awwww *o*

    OdpowiedzUsuń
  4. Good. Czekam na nexta bejbz♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny! mam nadzieje że w następnym Kieran i Molly znów się spotkają :))

    OdpowiedzUsuń
  6. super:) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń