sobota, 1 lutego 2014

Chapter three

Otworzyłam oczy rozglądając się po pokoju. Słoneczne promienie przedzierały się przez okno nadając pomieszczeniu uroku. Delikatnie podniosłam się do pozycji siedzącej, aby po chwili rozciągnąć się, a przy okazji zaciągnąć się świeżym powietrzem Zeszłego wieczoru nie zamknęłam okna, z powodu gorąca tutaj panującego. Było na prawdę nie do wytrzymania, ale mniejsza z tym. Najchętniej spędziłabym ten poranek na leżeniu i wsłuchiwaniu się w świergot ptaków. Ale niestety mam nową pracę i fajnie by było, gdybym w pierwsze dni się nie spóźniała. Wysunęłam obie nogi spod kołdry, a już po chwili stałam przed lustrem, podziwiając swój obrzydliwy wygląd. Nienawidzę siebie z rana. Zawsze wyglądam jak potwór. Nie ogarnięte włosy z kilkoma kudłami, blada, a w dodatku bez makijażu ! Nie potrafię zaakceptować naturalnej siebie, po prostu nie mogę. Głośno westchnęłam, po czym podeszłam do komody, by wyjąć czarną spódniczkę i białą koszulę. Szybko się przebrałam, by móc zacząć rozczesywać włosy i zrobić makijaż. Wzięłam szczotkę, a w między czasie sprawdziłam która godzina. Myślę, że 25 minut starczy mi do wyglądania doskonale. Po rozczesaniu kudłów, zabrałam się za robienie makijażu. To co zwykle. Puder, trochę różu, maskara i czerwona szminka na usta. Chciałabym, aby ktoś kiedyś powiedział do mnie 'Jesteś piękna skarbie'. 3 proste słowa, a tak dużo znaczą....albo żeby ktoś się we mnie zakochał. Od dziecka marzę o przystojnym księciu z bajki. Anyway. Za dużo czasu marnuję na myśleniu. Powinnam cieszyć się chwilą, jak to mówi moja matka. Założyłam na bose stopy obcasy, a następnie wyszłam z pokoju wraz z torebką na ramieniu. Ciekawe jak pójdzie mi dzisiaj.

***


Siedząc przy biurku i licząc różne procenty na myśl nasunęła mi się Amanda. Dziewczyna, którą miałam poznać. Spojrzałam na wiszący przede mną na ścianie zegar, który wskazywał godzinę 12:25. Czas przerwy. Spokojnie mogłam wyjść z pomieszczenia i poszukać dziewczyny. Wstałam z krzesła, po czym wyszłam z 'biura'. Zaczęłam kierować się do starszej kobiety, która orientuje się na jakim piętrze kto pracuje. Zapytałam o poszukiwaną przeze mnie dziewczynę, a ta udzieliła mi informacji. Piętro 7, biuro numer 176. Wjechałam na odpowiednie piętro, od razu szukając pomieszczenia z tym numerem. Kiedy je znalazłam, dwa razy zapukałam w drewnianą powłokę. Usłyszałam 'proszę', a w tedy weszłam. Ujrzałam wysoką blondynkę, która od razu szczerze się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniłam gest.


-Amanda Taste ? - zapytałam dziewczyny

-Tak - uśmiech ani na chwilkę nie zszedł z jej twarzy. Wygląda na bardzo przyjazną osobę. - Zapewne jesteś Molly Havish, zgadza się ? Pan Mark mi o tobie trochę opowiedział.
-Tak, to ja - uśmiechnęłam się - Umm, kto to Mark ?
-Na prawdę nie wiesz ? To szef tego biurowca. Mark Smith.
-Ah. Oczywiście. Wybacz, ale nie powiedział mi jak ma na imię - odpowiedziałam. Faktycznie. Przedstawił się jako Smith, nic więcej. - Wracając do tematu... miałam cię poznać,  abyś opowiedziała mi o jakiś regułach tutaj panujących. 
-Tak, wiem. A więc mam propozycję. Może spotkamy się dziś w pobliskiej kawiarni na Mallow Street ? Tam porozmawiamy na spokojnie - uśmiechnęła się ukazując rząd białych zębów. 
-Oczywiście. O której ? - zapytałam
-Na przykład 18:30 ? 
-Jasne - uśmiechnęłam się lekko - W takim razie do zobaczenia. - popatrzyłam na dziewczynę,  po czym wyszłam z pomieszczenia. 
To teraz tylko skończyć pracę, wrócić do domu, trochę się przyszykować i spokojnie mogę iść na spotkanie z Amandą. 

***

Godzina 17:40. To oznacza, że mam zaledwie 50 minut na zrobienie dokładniejszego makijażu, przebranie się w wygodniejsze ciuchy i ułożenie swoich włosów.  Wyrobię się ? Nie ma innego wyjścia, muszę. Szybkim tempem zaczęłam się rozbierać ze spódniczki i koszuli, które chwile później leżały gdzieś na podłodze. Z szafy wyjęłam zwykle jeansowe rurki i czerwoną koszulę w kratę, którą tak bardzo uwielbiam. Na stopy założyłam zwykle czerwone vansy. Podreptałam szybko do łazienki, aby móc poprawić swój do tej pory trzymający się na twarzy makijaż. Kilka razy przejechałam maskarą po swoich długich rzęsach, nałożyłam jeszcze trochę różu na poliki, a także ciemno czerwoną szminkę na usta. Włosy rozczesałam i ułożyłam równo na obu ramionach. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze, twierdząc iż wyglądałam na prawdę ładnie. Telefon wsunęłam do kieszeni spodni, a następnie wyszłam z pokoju. Spojrzałam ostatni raz na zegar wiszący nad drzwiami frontowymi, który wskazywał 18:10. Przez 20 minut spokojnie mogłam dojść do wyznaczonego przez Amandę miejsca spotkania. Wyszłam z mieszkania, a po chwili zamykałam drzwi na klucz, który chwilkę później znalazł się w kieszeni, wraz z telefonem. Zaczęłam iść w stronę centrum. Zaczęłam podziwiać uroki Brookmans Park. Miałam to szczęście się tutaj urodzić, a także wychować. Bardzo kocham to miejsce. W pewnym momencie ktoś mnie dosłownie wpadł. Podniosłam głowę, aby ujrzeć umięśnionego bruneta, z uśmiechem na twarzy. Może chociaż przeprosi? Patrzył się w moje oczy, a ja w jego. Czemu on się tak na mnie patrzy?

-Jestem Kieran - uśmiechnął się pokazując biały rząd swoich białych zębów - A ty skarbie jak masz na imię?

Jak on śmie mówić mi, czyli nieznajomej osobie 'skarbie'?
-Może byś chociaż przeprosił? Czy to jest na prawdę takie trudne? - zapytałam.
-Przeproszę, jeżeli powiesz mi jak się nazywasz - odparł, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
Nie na widzę tego typu mężczyzn. Strasznie denerwują mnie swoją postawą wobec dziewczyn. 
-Molly. 
-Ładne imię, ale ty jeszcze ładniejsza. - zagryzł wargę - Przepraszam.
-Dziękuję - lekko się uśmiechnęłam - Ummm, zaraz. Powiedziałeś, że nazywasz się Kieran, tak? - przytaknął - Kieran Lemon? - zapytałam. 
-Skąd mnie znasz? - czyli to na prawdę jest on? To jest ten Kieran Lemon? To mój przyjaciel z dzieciństwa? Jeśli tak, to strasznie się zmienił. Owszem myślałam, że to on był wczoraj w sklepie, ale w tym momencie go nie skojarzyłam. Chyba za bardzo zdenerwowałam się tym jak mnie nazwał.
-Nie pamiętasz mnie? Jestem Molly. Molly Havish. - powiedziałam, mając nadzieję, że może coś mu zaświta w głowie.
-Woah, nie poznałem cię. Bardzo się zmieniłaś i wyładniałaś. Powiedziałbym, że jesteś bardzo seksowna, i że z chęcią bym cię przeleciał, ale chyba nie wypada- puścił mi oczko
-Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego, bez względu na jego dobrane słownictwo - Przepraszam Kieran, ale trochę się śpieszę. Jestem umówiona z koleżanką. 
-Oczywiście - uśmiechnął się - A może podałabyś mi swój numer? Może nadrobilibyśmy te lata spędzone osobno? Stęskniłem się za tobą.
-Tak, jasne. - chłopak wyjął iPhona, a po chwili spojrzał się na mnie - 690-456-275.
-Dzięki. Mogę do ciebie dziś zadzwonić? - zapytał, a ja się oczywiście zgodziłam - W takim razie do zobaczenia skarbie - uśmiechnął się
-Cześć - odparłam

Zaczęłam iść szybkim krokiem, gdyż jestem pewna, że mam nie wiele czasu. Wolałam już nie patrzeć, która jest godzina. To jeszcze bardziej by mnie pod denerwowało. Po około 10 minutach doszłam na miejsce. Spóźniłam się zaledwie kilka minut. To i tak nie jest dużo. Weszłam do kawiarni od razu szukając wzrokiem Amandy. Siedziała przy stoliku pod oknem stukając palcami w dotykowy ekran telefonu. Podeszłam do niej, po czym usiadłam tak na przeciwko niej, darząc ją ciepłym uśmiechem, który odwzajemniła.


-Cześć Amanda. Przepraszam, że się spóźniłam, ale przyjaciel z dzieciństwa mnie zatrzymał... Długo czekałaś? - zapytałam z nadzieją, że nie.

-Nie, skąd. - uśmiechnęła się - Dopiero przyszłam. 
-To dobrze. Zamówimy coś? 
-Jasne - powiedziała, po czym obie wzięłyśmy karty do rąk.
Zaczęłam zastanawiam się nad tym co mogę zamówić. Nie chcę jeść za dużo słodkich rzeczy. Po prostu nie chcę przytyć. Kocham swoją figurę jaką mam teraz i nie chcę tego zmieniać. Myślę, że przez jeden kawałek sernika z truskawkami wagi mi nie przybędzie. Podeszłą do nas kelnerka, a my złożyłyśmy zamówienie. Ostatecznie wybrałam sernik, a także kawę z mlekiem, za to Amanda, szarlotkę z cappuccino. Po około 5 minutach dostałyśmy nasze zamówienia. 

-A więc chciałabyś się dowiedzieć o jakiś sprawach związanych z biurem? - zapytała, na co pokiwałam głową na tak - Dobrze. Na początek chciałabym ci powiedzieć kilka ciekawostek o Mark'u. Kobiecarz. Unikaj go jak tylko możesz.

-Dlaczego? Przecież jest naszym szefem - odparłam zdziwiona na słowa Amandy. 
-Zrozum... on podrywa każdą swoją pracownicę. Opowiem ci o swojej sytuacji. Kiedy zaczęłam u niego pracować, na samym początku zaczął sprawiać mi niezwykłe komplementy. Wykorzystywał każdą sytuację tylko po to, aby ze mną porozmawiać, czy być w mojej obecności. 
-Ale jak to możliwe? 
-Normalnie. Prawił ci jakieś miłe komplementy czy jeszcze nie zdążył?
-Ummm... Na razie nie. Ale widziałam jak na mnie patrzył. - powiedziałam.
-Przepraszam, że tak powiem, ale pewnie chciałby się z tobą przespać. To samo było ze mną. Gapił mi się na dekolt, pupę. To zwykły, napalony mężczyzna, szukający lasek do wyrwania. Nie powinien być naszym szefem, dlatego uważam go za nikogo ważnego. Nie jestem grzeczną dziewczynką, która poleci na takiego kogoś jak on. Pamiętaj, bądź sobą. Nie rób niczego wbrew swojej woli. Nie bój się o to, że cię wywali. Nie zrobi tego, bo wie co straci. - uśmiechnęła się
-Oh, dziękuję za radę. Nie sądziłam, że może być takim człowiekiem. Spostrzegałam go jako miłego gościa.
-Nie ma za co. Po prostu na niego uważaj. Co chcesz jeszcze wiedzieć Molly ? - zapytała
-Szczerze to sama nie wiem. - upiłam łyk kawy
-Hmm, nie ma chyba nic ciekawego o czym mogłabym ci opowiedzieć. Tylko to, żebyś uważała pracę jako nic ważnego. Zrobisz coś nie tak - nie wylecisz, bo Mark nie pozwoliłby sobie na stratę szansy u takiej dziewczyny jak ty - uśmiechnęła się.
-Dziękuję - odwzajemniłam gest

Nasze spotkanie trwało jeszcze z około godzinę. Rozmawiałyśmy o naszym prywatnym życiu, trochę o pracy, a także o sobie. Dopiero co się poznałyśmy, a ja już czuję, że to początek naszej przyjaźni. Cieszę się, że poznałam dziewczynę, z którą mogę się w każdej chwili spotkać. Tak przynajmniej powiedziała mi Amanda. 


***


Godzina 20, a ja już leżę w piżamie na kanapie oglądając jakiś thriller. Jest mi bardzo przyjemnie, do czasu, gdy mój spokój zagłusza telefon. Sięgam po niego, a następnie spoglądam na ekran widząc nieznany numer. Odbieram połączenie.


-Tak? - pytam

-Molly? Tu Kieran - odezwał się męski głos
-O, cześć - uśmiechnęłam się 
-Mam pytanie. Umówiłabyś się ze mną ? Jutro, godzina 18, u mnie. Co ty na to skarbie?
-Chodzi ci o randkę? - zapytałam nadal mając podniesione kąciki ust
-Jeśli chcesz, aby to była randka, to nie mam nic przeciwko - zaśmiał się
-Może sobie odpuszczę - również się zaśmiałam
-W takim razie umówmy się na zwyczajne spotkanie.Kiedyś robiliśmy to codziennie po szkole. 
-Jak mogłabym nie pamiętać? Wspominam te czasy, aż do dzisiaj. - zachichotałam. Chciałabym, aby powróciły.
-Dlatego zacznijmy się umawiać, jak za dawnych lat. Co z tego, że jesteśmy starsi. Nie które rzeczy się wcale nie muszą zmieniać. Gdzie mieszkasz? Przyjdę po ciebie.
-Bluebridge Road 12 - powiedziałam
-Na prawdę? Mieszkam niedaleko ciebie. W takim razie jutro o 18 skarbie.
-Dobrze - zaśmiałam się - Do zobaczenia jutro Kieran.
-Do zobaczenia - rozłączyłam się

A więc jutrzejszy dzień mam zaplanowany. Najpierw praca, potem spotkanie z Kieranem. Dziwi mnie tylko jedno. Dlaczego Kieran mówi do mnie 'skarbie'? Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. Nigdy nikt nie powiedział do mnie 'skarbie', nie wliczając w to mamy. Anyway. Cieszę się, że znów mam kontakt z Kieranem. Bardzo tego chciałam. Bardzo tęskniłam, ale nareszcie wszystko jest tak jak za dawnych lat. Postanowiłam wrócić do oglądania filmu. Opatuliłam się kocem, aby było mi przyjemniej, a po chwili byłam zapatrzona w ekran telewizora.

_______________________________________
Jezu, przepraszam za aż tygodniowe spóźnienie. Tak bardzo przepraszam );
Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Podobał wam się rozdział? (: Mam nadzieję, że tak. Kieran już się pojawił, więc myślę, że chcecie już kolejny rozdział (: Much love xx

                                                                                                                                                                   


                            Czytasz = Komentarz
                          (To bardzo motywuje x)
                         

wtorek, 21 stycznia 2014

Chapter two

Wykonałam ostatni ruch maskarą i byłam gotowa na wyjście z domu. Dziś mam bardzo ważną rozmowę, od której zależy, czy będę pracować w biurze, gdzie będę sekretarką. Nie za ciekawy zawód, ale najważniejsze, że mogę dużo zarobić. Poza tym to nie jest trudna praca. Zanoszenie różnych papierów do szefa, liczenie jakiś procentów. Moja mama pracuje jako sekretarka, a raczej pracowała, gdyż pewnie już dostała awans. Bywałam u niej często w pracy, więc jestem w tym dobra. Schowałam komórkę do czarnej kopertówki i wyszłam z mieszkania. Zamknęłam drzwi na klucz, który też wrzuciłam tam gdzie telefon. Pod dom przyjechała taksówka, którą zamówiłam pół godziny temu. Wsiadłam do niej, po czym powiedziałam kierowcy gdzie ma jechać.
     ***
Przez całą jazdę modliłam się, by szef biura mnie przyjął. Naprawdę mi na tym zależy. Weszłam do wysokiego wieżowca, po czym ruszyłam w stronę recepcji. Spytałam się, na którym piętrze Pan Smith ma swoje biuro. Gdy kobieta odpowiedziała mi na pytanie, czym prędzej ruszyłam w stronę windy. Wsiadłam do niej i nacisnęłam przycisk z numerem 6. Wysiadłam na odpowiednim piętrze, a po chwili stałam pod drzwiami, za którymi czeka moja przyszłość. Wzięłam głęboki oddech, po czym, zapukałam w drewnianą powłokę. Usłyszałam 'Proszę', po czym weszłam. Zamknęłam za sobą drzwi. Podniosłam głowę i zauważyłam mężczyznę w wieku około 28 lat. On ma być moim szefem ?
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się - Nazywam się Molly Havish. Byłam z panem umówiona na rozmowę kwalifikacyjną.
-Witam, proszę usiąść panno Molly - odwzajemnił gest - A więc, chce pani pracować w biurze jako moja sekretarka ?
-Tak - przytaknęłam
-Może zacznę od paru prostych pytań - wyjął czystą kartkę i długopis
Zaczyna się.
     ***
-Tak mamo zdobyłam pracę - zaśmiałam się - I tak pracuję jako sekretarka.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę córciu. Jestem z ciebie taka dumna, pamiętaj o tym. Oby tak dalej. - odparła
-Przecież wiesz mamo, że staram się być jak najlepsza. Chcę zajść jak najdalej się da.
-Wiem Molly, wiem. Przepraszam cię, muszę kończyć - odparła - Do usłyszenia skarbie. Kocham cię.
-Też cię kocham.
Skończyłam rozmowę z mamą. Nareszcie. Położyłam się na kanapie, pilotem włączając telewizor. Co chwila zmieniałam kanał na inny. Nie mogę uwierzyć, że nie ma nic ciekawego. Mogliby puścić chociaż jakiś film. Dramat, komedię, horror. Byle co, ważne, żeby zabić nudę. Ech. Wyłączyłam telewizor, bo przecież nie ma sensu gapić się na reklamy. Nie na widzę reklam.  Pilota odłożyłam na szklany stolik, a do dłoni wzięłam komórkę. Weszłam na facebooka. Momentalnie pomyślałam o Kieran'ie. Nie wiem czemu. Nie mam go w znajomych i może, gdybym go znalazła i zaprosiła, znów byśmy popisali i przypomnieli sobie tamte czasy, kiedy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Wystukałam na klawiaturze Kieran Lemon, a po chwili ujrzałam dość długą listę osób. Teraz jak go poznać ? Po czym mam go poznać ? Weszłam na profil pierwszej osoby. Łysy chłopak o niebieskich oczach. To na pewno nie on. Następna osoba. Chłopak z włosami do torsu i z kwadratową twarzą.... Następny i następny, i następny. W końcu natrafiłam na przystojnego bruneta. Owszem miał trochę dłuższe włosy, ale to nie oznaczało, że mam go wykluczyć, tak ? Miał brązowe oczy, które poznam wszędzie, no i w dodatku ten uśmiech. Czy to na prawdę on ? Znalazłam go ? Nie jestem w 100 % pewna, ale w nim jest coś takiego, że wiem, że to jest Kieran. Zaryzykuję. Zaproszę go. Wysłałam mu zaproszenie do grona znajomych. Teraz tylko czekać, aż je przyjmie, na co pewnie sobie poczekam. Zamknęłam oczy, by po kilku minutach odpłynąć do krainy Morfeusza...
     ***
Kakao, mleko, ciasteczka owsiane. To chyba wszystko. Zaczęłam rozglądać się jeszcze po innych półkach. Kiedy przeszłam obok wszystkich, zaczęłam zmierzać do kasy. Kolejka była dosyć długa. Nie rozumiem jak ludzie mogą kupować tyle mięsa, czy innych produktów spożywczych. Jestem pewna, że nie zjedzą, aż tyle jedzenia w ciągu kilku najbliższych dni. Kolejka z czasem stawała się mniejsza, za to ja bardziej zmęczona. Nagle usłyszałam za sobą, gdy ktoś mówi 'Kieran'. Nie zwróciłam na to specjalnej uwagi, ale coś mnie korciło, by zobaczyć kto tam stoi. Lekko odwróciłam głowę za siebie, zauważając bruneta, tego samego, którego zaprosiłam na facebooku. Nie żeby coś, ale czy to jest na prawdę on ? Dłuższe, doskonale ułożone włosy, szczery, szeroki uśmiech. W końcu nie wiem jak on teraz wygląda, prawda ? Nie mogę by tego pewna. Po chwili do u jego boku stanęła czerwonowłosa dziewczyna, z toną makijażu na twarzy. Nasze spojrzenia się spotkały, w związku z czym wolałam się odwrócić i czekać, aż kolejka zniknie. Po około 5 minutach, zapłaciłam kasierce i razem z zakupami wyszłam ze sklepu. Rzuciłam ostatnie spojrzenie na chłopaka, po czym ruszyłam w stronę domu. Czemu zależy mi, aż tak na tym, by ponownie porozmawiać z Kieranem i naprawić naszą znajomość ? Znaliśmy się od dzieciństwa... wygląda to trochę dziwnie. Po tylu latach przyjaźni, zerwać kontakt i już nigdy się do siebie nie odezwać... W ogóle nie zobaczyć. Tęsknię za nim, bo spędziłam z nim bardzo dużo czasu. Znamy się jak nikt inny. Wiemy o sobie dosłownie wszystko. Teraz wszystko się zmieniło... my się zmieniliśmy. Mamy inne charaktery, inaczej się zachowujemy, wyglądamy. Wszystko jest zupełnie inne. Nie jesteśmy dziećmi, tylko dorosłymi ludźmi, którzy mają swoje obowiązki i życie. Nie jest łatwo zapomnieć o swoim najlepszym przyjacielu... nie jest. Jest mi trochę ciężko, bo wiele rzeczy mi się z nim kojarzy. Tęsknota jest okropna. Nie można normalnie funkcjonować. Ech. Za dużo czasu marnuję na myśleniu i wspominaniu. O wiele za dużo. Powinnam zapomnieć, choć łatwo nie jest, ale powinnam przynajmniej spróbować. Kiedy doszłam do mieszkania, zakupy położyłam na blacie w kuchni, po czym zaczęłam je odkładać na swoje miejsce. Ciasteczka wsypałam do miseczki, a mleko wlałam do kubka. Resztę rzeczy schowałam. Poszłam do salonu, od razu siadając na kanapie. Włączyłam telewizor. Co jakiś czas ciasteczka maczałam w mleku i się nimi zajadałam, oglądając jakąś komedię romantyczną. Co prawda nie za bardzo lubię ten typ filmów, ale nie mam wyboru.
***
Obudziły mnie jakieś wrzaski. Odruchowo otworzyłam szeroko oczy i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Głupia jestem. Głosy dobiegały z telewizora, którego nie wyłączyłam zeszłej nocy. Najwidoczniej zasnęłam na tej nudnej komedii romantycznej. Tak właśnie na mnie działają. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na godzinę, wyświetlaną na dekoderze. 9:30. Myślałam, że jest już po 11, ale to dobrze. W biurze mam być około godziny 10:15. Mam czas, a to jest najważniejsze. Posprzątałam miseczkę po ciasteczkach i kubek, a później poszłam na górę, by uporać się ze swoim tragicznym wyglądem. Nie powiem, że się wyspałam, gdyż tak nie jest. Kanapa nie jest, aż tak wygodna, na jaką wygląda. Przejrzałam się w lustrze, zauważając podkrążone oczy, potargane włosy i rozmazany makijaż. Ma - sa - kra. Natychmiast wzięłam się za mycie twarzy. Wczorajszy makijaż zszedł, a moja twarz stawała się coraz to ładniejsza. Otworzyłam kosmetyczkę, by wyjąć z niej potrzebne do zrobienia makijażu kosmetyki. Na początek twarz, przypudrowałam pudrem. Nałożyłam trochę różu na poliki, a potem  pomalowałam rzęsy maskarą. Włosy rozczesywałam aż 10 minut, przez zrobione na nich kudły. Włączyłam prostownicę, która po pewnym czasie nagrzała się i można było jej używać. Prostowałam je przez około kwadrans, po czym rozłożyłam je równo na obu ramionach. Usta pomalowałam jeszcze szminką o kolorze intensywnej czerwieni i byłam gotowa. Wyglądałam bardzo ładnie. Wyszłam z pomieszczenia, kierując się w stronę szafy, by wyjąć z niej białą koszulę i czarną obcisłą spódniczkę. To chyba odpowiedni strój, jak na pracę w biurze. Kiedy już się przebrałam, psiknęłam się kilka razy swoimi ulubionymi perfumami i wyszłam z pomieszczenia. Do torebki włożyłam smartphona i portfel, po czym wyszłam z domu. Na moje nieszczęście nie mam jeszcze samochodu, co wiąże się, albo z zamówieniem taksówki i czekaniem na nią około 20 minut, albo z pójściem pieszo. Wybieram drugą opcję, gdyż do biura nie mam aż tak daleko, a na taksówkę nie warto czekać. Ruszyłam w drogę. Najchętniej bym pobiegła, ale niestety... mam na nogach 15 milimetrowe szpilki. Mogłabym się zabić. Tak jak myślałam, do biura doszłam po około 20 minutach. Weszłam do wielkiego budynku cała zdenerwowana. W końcu to jest mój pierwszy dzień, tak ? Podeszłam do recepcji, od razu tłumacząc, że jestem tu pierwszy dzień i nie wiem co i jak. Oczywiście kobieta zamiast mi pomóc, powiedziała bym poszła na górę i tak dowiem się szczegółów. Zrobiłam tak jak kazała. Pojechałam windą na 9 piętro. Tam zapytałam innej kobiety co i jak. Odparła, że najpierw muszę porozmawiać jeszcze z szefem. Po co ? Anyway. Zapukałam w drewnianą powłokę, a słysząc 'Proszę' weszłam do pomieszczenia.
-Dzień dobry. - uśmiechnęłam się przyjaźnie. W końcu muszę zrobić na nim dobre wrażenie, czyż nie ?
-Witam - pocałował mnie w dłoń - Proszę usiąść. Musimy omówić dosłownie kilka małych spraw. - odparł
-Oczywiście - zasiadłam w wyznaczonym miejcu
-Najpierw chciałem omówić wygląd. - uśmiechnął się
-Oh.. czyżbym była źle ubrana ? Za dużo makijażu ? Za ... - przerwał mi, kręcąc głową
-Nic z tych rzeczy. Wygląda pani ... - spojrzał na moim zdaniem mój dekold, który był ciut odsłonięty...- Bardzo dobrze - uśmiechnął się. Makijaż też nie jest za duży. Będzie wyglądać tak pani codziennie, a będzie idealnie - posłał mi przyjemne spojrzenie, co odwzajemniłam
-Teraz godziny pracy. Ma Pani bardzo wygodny grafik - powiedział, wpatrując się w kartkę - Codziennie pracuje Pani od 11:15 do 16:00. Mam nadzieję, że pasuje Pani wszystko.
-Jak najbardziej - odparłam. Nie jest źle. Będę mogła się spokojnie wyspać. To najważniejsze.
-I ostatnia sprawa. Załatwiłem Pani, Pani własne jakby to powiedzieć... biuro. Nie takie jak moje, ale podobne. - Czy ja właśnie usłyszałam, że dostałam swoje własne biuro ? Swoje własne miejsce pracy ? - Znajduje się w nim telefon, dzięki któremu będę Panią powiadamiał o różnych spotkaniach, które będzie Pani musiała zapisywać. O innych sprawach dowie się Pani w między czasie - uśmiechnął się - Jest tam również biurko, a na nim tak na dobry początek pracy, papiery. To chyba wszystko. Mam nadzieję, że będzie się Pani tutaj dobrze pracowało. W razie pytań, proszę się zgłosić do mnie.
-Oczywiście - uśmiechnęłam się - Mogę już iść ?
-Tak, jak najbardziej.
-Dziękuję - wstałam, po czym wyszłam z pomieszczenia.
Po drodze zapytałam starszej kobiety, czy wie gdzie znajduje się moje biuro. Odparła, iż za nim stoję. Odwróciłam się. Faktycznie. Czym prędzej weszłam do pomieszczenia, od razu zauważając wielkie biurko, komputer i widok na Brookmans Park. Żyć nie umierać. Zasiadłam wygodnie na kręconym czarnym fotelu. Nie mogę wciąż uwierzyć, że jestem dorosła, pracuję i mam własne biuro. Cóż... nie jestem jeszcze nikim ważnym w tym biurowcu, ale mam się z czego cieszyć. Jestem z siebie na prawdę dumna, mogąc tu pracować i zarabiać sama na życie. Mama jest daleko i nie mam co na nią liczyć. Muszę liczyć sama na siebie. Jeśli przeżyję dzisiejszy dzień, to znaczy, że przeżyję także następny i następny. Po chwili usłyszałam dwa uderzenia o powłokę drzwi. Powiedziałam 'Proszę'. Ujrzałam młodą dziewczynę, chyba nawet w moim wieku o czerwonych długich włosach. Przejechałam po niej wzrokiem widząc, iż jest ubrana w nieco skąpe ubrania. No ale coż... to nie moja sprawa.
-Witaj. Jestem Alison - uśmiechnęła się - Tu są papiery, które musisz uporządkować. Jak skończysz zanieś je szefa.
-Okay - odparłam
-Zaczynaj ! - powiedziała, wychodząc z pomieszczenia
Papiery. Sterta papierów... Czas się wziąć do pracy. A tak poza tym, to wydaję mi się, że ją już gdzieś widziałam. Nie wiem, może się mylę, ale wyglądała dosłownie tak jak ta dziewczyna, wczoraj w sklepie. Najpierw wydaję mi się, że widzę Kierana, teraz ona. Za dużo myślę, ale mniejsza z tym. Wzięłam kilka kartek spoglądając na nie. Mam je uporządkować tak ? Okay... Nie wątpię, że skończę to robić w przeciągu kilku godzin, iż tego na prawdę jest bardzo dużo. Jeśli chcę zarobić... muszę zabrać się do pracy. Powodzenia Molly !
***
-Tutaj ma Pan różne umowy z roku 2012, a tutaj z 2013 - położyłam stos kartek na biurko
-Dobrze, dziękuję Panno Molly - posłał mi uśmiech, co odwzajemniłam - Mam nadzieję, że pierwszy dzień w pracy mija Pani bez żadnych problemów ?
-Skąd. Wszystko jest w porządku - odparłam
-Cieszę się. A, Panno Molly. Musi Pani poznać swoją koleżankę z pracy - uśmiechnął się - Pracuje tu od miesiąca i uważam, że miło by było, gdybyście się poznały. Ma na imię Amanda Taste - zapisał mi jej imię i nazwisko na kartce - Może opowie tobie o innych procedurach w biurowcu i o innych sprawach, o których nie pomówiłem z Panią.
-Oczywiście, dziękuję.
Wyszłam z biura Pana Smitha znów podchodząc do starszej kobiety. Spytałam się, gdzie mogę znaleźć ową dziewczynę, na co powiedziała, że niestety skończyła już pracę i przyjdzie jutro o 11:00. Podziękowałam za wiadomość, a następnie pokierowałam się w stronę wyjścia. Pierwszy dzień pracy zaliczam do udanych !
_______________________________
Yaaaay ! Jest i 2 rozdział. Miałam dodać go wczoraj, ale miałam lekkie problemy z bloggerem i nie mogłam dodać posta. Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał a już w 3 Molly i Kieran będą ze sobą rozmawiać (: Much Love xx




środa, 8 stycznia 2014

Chapter One

Biorąc głęboki oddech delikatnie nacisnęłam metalową klamkę. Drzwi się rozwarły, a ja stanęłam sam na sam z nowym życiem. Życiem, które ma być lepsze od tego, które miałam zamiar zostawić w przeszłości i zapomnieć. Zapomnieć o tym co się w nim zdarzyło i o wszystkich nie przyjemnościach, które mnie napotkały. Postawiłam pierwszy krok. Potem drugi, trzeci, czwarty... Znów stałam w swoim wielkim domu. Domu, który zostawiłam 7 lat temu, bo moja mama miała nadzieję, że w Ameryce dostanie lepszą pracę i mieszkanie, które zapewni jej wszystkie potrzeby. Wróciłam do domu, w którym się urodziłam i wychowałam. Do domu, który kocham najbardziej. Zamknęłam drzwi frontowe, by spokojnie móc przejść się po mieszkaniu, po wspominając wcześniejsze czasy. Rozejrzałam się dokoła. Wszędzie te same kolory, może trochę żywsze. Niebieski, biały i czerwony. Ruszyłam przed siebie. Kuchnia z większą ilością dodatków, szafek i różnych przyrządzeń. Nie opodal duża łazienka, z niebiesko - zielonymi kafelkami. Prysznic z radiem i lustro na pół ściany. Chodziłam i patrzyłam nawet na najmniejszy kąt, by sobie go przypomnieć. W końcu dotarłam do swojego pokoju. Jasno różowe ściany, dwuosobowe łóżko z białą pościelą w kwiatki, jasna, drewniana podłoga. Nie mogłam uwierzyć, że znów tu jestem. Pamiętam, gdy 7 lat temu stałam tu i pozwalałam, by masa łez spływała mi po polikach. Pamiętam, gdy myślałam, że już tu nigdy w życiu nie wrócę... Podeszłam do okna, by po chwili przez nie wyjrzeć. Widok się nie zmienił. Kolorowe kwiatki pani Harris, które codziennie o tej samej porze podlewała, nucąc przy tym różne piosenki. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że jutro znów obudzę się w swoim łóżku, w swoim pokoju, wyjrzę przez okno i rozciągając się pomacham i poślę przyjazny uśmiech sąsiadce. Wyszłam z pomieszczenia, po drodze zatrzymując się w przeróżnych pokojach. Zeszłam na dół, by wziąć walizki i móc zanieść je do swojej sypialni. Położyłam je gdzieś w kącie, po czym znów znalazłam się na dole. Po chwili poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodni. Wyjęłam komórkę, po czym szybkim ruchem przejechałam palcem po ekranie, by móc go odblokować. Dostałam SMS-a od mamy.

Od: Mama
I jak ? Jesteś już na miejscu ? (:

Do: Mama
Jestem już w domu. Żywsze kolory i nowe dodatki ! Jest pięknie (:

Wysłałam wiadomość i schowałam komórkę do kieszeni. Postanowiłam wyjść z domu i przejść się na spacer. Muszę w końcu sobie po przypominać każde miejsce, każdy dom. Znów mogę zaciągnąć się świeżym powietrzem mojej dzielnicy. Brookmans Park. Podczas mojego długiego pobytu w Ameryce, nie było dnia kiedy bym nie tęskniła za tą okolicą. Tu jest tak spokojnie, w porównaniu do Los Angeles. Głośno, wszyscy się przepychają, by zdążyć do pracy, korki... Tragedia. Nigdy tam nie wrócę. Tutaj mam wszystko czego chcę. Ciszę, spokój. Spojrzałam w lewą stronę zauważając plac zabaw. Dzieci skakały, zjeżdżały, biegały. Tak samo jak ja z przed laty z Kieranem. A właśnie. Nie kontaktowałam się z nim od czasu, gdy żegnał się ze mną na lotnisku. Pamiętam ostatnie przytulenie, ostatnie słowa... Byliśmy gówniarzami szczerze mówiąc. Pewnie teraz mieszka w innej dzielnicy Londynu, albo w ogóle w innym mieście, może nawet kraju. Nawet jeśli nadal byłby w Brookmans Park pewnie bym go nie poznała. Chciałabym by powróciły tamte czasy. Bym w ogóle się stąd nie wyprowadziła. Nadal miała bym z nim kontakt, wychodzilibyśmy wieczorem na spacery, czy oglądali razem jakiś film. Niestety to nie powróci. Oboje jesteśmy powiedzmy, że dorośli i mamy własne życie. Był moim najlepszym przyjacielem, ale powinnam o nim zapomnieć i zdobyć nowe znajomości. Pamiętam jeszcze, w którym domu mieszkał, wiec nie zaszkodzi się do niego przejść. Kilka minut później dotarłam na miejsce. Dom był zadbany. Ogródek nie był zarośnięty trawą, tylko pięknymi goździkami i tulipanami w różnych barwach. W domu świeciło się światło, co oznaczało, że ktoś tam mieszka. W oknie stanęła jakaś kobieta, o brązowych długich włosach. Jej wzrok przeniósł się na mnie. Chciałam już stamtąd odejść, ale kobieta wyszła z mieszkania i zaczęła iść w moją stronę. Doszła do ogrodzenia, po czym zaczęła wymachiwać w moją stronę ręką, bym przeszła na drugą stronę. Ruszyłam w stronę brunetki, uśmiechając się lekko. Kobieta wyszła zza ogrodzenia i natychmiast się na mnie rzuciła obdarowując mnie mocnym przytuleniem. Kompletnie nie wiedziałam kim jest i skąd mnie zna. Po chwili jej twarz znajdywała się na mojej wysokości. Wyglądała na miłą osobę. Miała coś w swoich oczach. Biło od niej ciepło i przyjaźń. Czułam, że ją znam, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć.

-Molly ? To na prawdę ty ? - zapytała z uśmiechem na ustach kobieta
-Tak, ale skąd zna pani moje imię ?
-Nie poznajesz mnie - odparła - Jestem mamą Kierana.

Czyli, że się nie przeprowadzili, a przy najmniej ona. Faktycznie. Ten śmiech, te oczy pełne troski. Nie wiem czemu jej nie poznałam, ale to jest nie istotne. Cieszę się, że mnie poznała. Wygląda na to, że nie zmieniłam się aż tak.

-Nie poznałam pani - uśmiechnęłam się - Co u pani słychać ? U Kierana ?
-Wszystko w porządku, dziękuję że pytasz. A powiedz kochanie co u ciebie i twojej mamy ? Jak żyło się wam tam w Ameryce ?
-Przyleciałam tutaj sama, mama została w Los Angeles - uśmiechnęłam się sztucznie

Zrobiło mi się smutno. Przyleciałam tutaj sama, bez niej. W Ameryce kompletnie się zmieniła. Stała się inną kobietą. Bardziej interesowała ją praca, niż ja. Akceptowałam to, ponieważ wiedziałam, że gdyby nie pracowała całymi dniami, nie miałybyśmy za co kupić jedzenia, ubrań. Wiedziałam, że robi to dla mnie. Namawiałam ją do dzisiejszego lotu, ale ona nie chciała. Mówiła, że wkrótce dostanie awans i teraz musi się skupić tylko i wyłącznie na pracy, że nie może ze mną polecieć, nie może zostawić domu i ludzi z biura. Wiem, że mnie kocha, tylko że nie umie tego pokazać, a to jest najgorsze.

-Rozumiem - westchnęła - Może wejdźmy do środka.
-Dobrze - posłałam kobiecie przyjazny uśmiech

Wnętrze mieszkania było bardzo ładnie urządzone. Praktycznie nic się nie zmieniło, oprócz nowych mebli w niektórych miejscach. Kanapa, na której usiadłyśmy znajdywała się na tym samym miejscu. Poprosiłam o herbatę, a po 5 minutach zaciągałam się jej aromatem. Tracy - bo tak miała na imię kobieta, wypytywała mnie o różne rzeczy. Pytała jak mi się mieszkało w Los Angeles i gdzie się uczyłam. Rozumiem ją. Nigdy nie była za granicą, dlatego chce się dowiedzieć czegoś więcej o tamtejszych zwyczajach, czy miejscach do spędzania wolnego czasu etc.

-A Kieran mieszka z panią ? - zapytałam
-Och... Nie, przeprowadził się, gdy skończył 19 lat. Wiesz, po twoim opuszczeniu kraju on zmienił się nie do poznania. Tęsknił za tobą - uśmiechnęła się
-Ja też tęskniłam. W końcu byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, tak jak pani z moją mamą - odparłam - Mama również za panią tęskni. - powiedziałam, dostając od kobiety uśmiech.
-Niedaleko, jakąś ulicę stąd. Przeprowadził się, bo chciał być samodzielny, a poza tym zmienił się tak jak już mówiłam - odparła
-Rozumiem. Chwilę. Czyli mieszka obok mnie, tak ? - upiłam łyk cieczy
-Na to wygląda - uśmiechnęła się - Chciałabym ci coś pokazać skarbie.

Odstawiłam filiżankę z herbatą na stolik, wstałam, po czym zaczęłam podążać za Tracy. Wiele rzeczy w tym domu się zmieniło. Ściany nie są już tego samego koloru co ostatnio, a wiele rzeczy nie stoi na tym samym miejscu co zawsze. Nie będę zaprzeczać. Zmieniło się wszystko, nie tylko wygląd mieszkania. Zaczęłyśmy wchodzić po kręconych schodach. Kiedy w końcu dotarłyśmy na drugie piętro, kobieta zaprowadziła mnie do pewnego pokoju. Pełno plakatów na ścianach, wszystko idealnie ułożone. Spojrzałam na kobietę, a gdy ta lekko się uśmiechnęła, zaczęłam patrzeć na każdy mały szczegół w pomieszczeniu. Podeszłam do okna, by przez nie wyjrzeć. Po co Tracy mnie tu przyprowadziła ? Czyżby po to, bym sobie coś szczególnego przypomniała ? Zamknęłam oczy i próbowałam wrócić w przeszłość. Widziałam tylko siebie i Kierana bawiących się w ogródku, gdy mieliśmy po 7 lat. Potem nas skaczących na łóżku w wieku 9 lat. W wieku 14 nas, siedzących na parapecie obłożonym poduszkami i rozmawiających o tym co ma się stać. Nasze łzy. Otworzyłam szybko oczy. To pokój Kierana. Tylko to pomieszczenie się nie zmieniło. Niebieskie ściany i pełno plakatów. Ulubione rzeczy bruneta w tamtych czasach. Uśmiechnęłam się na sama myśl, że mieliśmy takie piękne dzieciństwo. Na ścianie, dokładnie przede mną zauważyłam wiele zdjęć. Podeszłam do niej i zaczęłam się im przyglądać. Kieran i jego przyjaciele. Na większości zdjęć byłam ja... I pomyśleć, że nie mamy już ze sobą kontaktu. Tak dobrze się dogadywaliśmy i zgadzaliśmy w różnych sprawach. Po za nim miałam kilka przyjaciółek, które po kilku latach przeprowadziły się, albo skończyły się ze mną przyjaźnić ze względu na Kierana. Nie zaprzeczę, że Kieran nie był dość lubiany w klasie. Był wyśmiewany na każdym kroku. Miał tylko mnie i zawsze mógł na mnie polegać.

-Strasznie za nim tęsknisz, prawda Molly ? - spojrzałam na kobietę - Widać to po tobie.
-Tak. Tęsknie za tym co było kiedyś. Mieliśmy cudowne dzieciństwo, a przez moją przeprowadzkę wszystko odwróciło się do góry nogami - odparłam wychodząc z pokoju

Czuję się tak okropnie z myślą, że to wszystko zmieniło się przeze mnie. Gdybym nie wyjechała do Ameryki może wszystko było by nadal w porządku. Nie mogę się obwiniać... Mam słabą psychikę i nie mogę myśleć cały czas o złych rzeczach. Po prostu nienawidzę. Momentalnie zmienia mi się humor i zamiast się uśmiechać, wybucham płaczem niczym małe dziecko. Czym prędzej powinnam zmienić temat, jeśli Tracy nie chcę jeziora w tym pokoju.

-Ja chyba już powinnam pójść - uśmiechnęłam się - Dziękuję za herbatę. A i gdyby Kieran się do pani odezwał to niech do mnie zajdzie. Na prawdę chciałabym się z nim spotkać.
-Ależ oczywiście skarbie - Tracy odwzajemniła gest.

***

Zaczęłam kierować się chodnikiem w stronę mojego mieszkania. Myślałam o Kieranie. Praktycznie mogę go spotkać w każdej chwili, chociażby nawet teraz. Chciałabym się z nim ponownie spotkać i może odwonić przyjaźń. Najpierw co prawda chciałam o nim zapomnieć, ale pomyślałam i wiem, że chcę z nim chociaż przez chwilę pogadać. Znaliśmy Przecież znaliśmy się od najmłodszych lat. Kiedy doszłam do swojego domu otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Poszłam po schodach na górę, do swojego pokoju, by móc zacząć rozpakowywać swoje rzeczy. Otworzyłam walizkę, od razu wyjmując spodnie, bluzki, sukienki i inne ubrania. Szczerze to nie brałam zbytnio dużo swoich ciuchów. Nie zmieściłyby się do mojej walizki, w której większość rzeczy to moje przeróżne kosmetyki, perfumy czy biżuteria. I pomyśleć, że kiedy byłam nastolatką nie używałam chociażby maskary, a teraz ? Eye Liner, puder, róż, różne korektory. Mam tego całą masę.

_____________________________________________

Jak wrażenia po pierwszym rozdziale ? Zanudzeni na śmierć ?
Obiecuję, że  kolejne rozdziały będą ciekawsze, dłuższe, a także pojawi się w nich Kieran (:
Chciałam wam podziękować za 8 komentarzy pod prologiem. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy ! (:
Much love xx

                                              Czytasz = Komentarz
                            (To bardzo motywuje xx)


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Prolog

*7 lat wcześniej*

-Kieran ! - zaczęłam się śmiać w niebo głosy - Nie łaskocz mnie ! Słyszysz !
-Tym razem zapamiętasz, że nie lubię jak ktoś dotyka moich włosów !
-Przestań, proszę ! Już nie będę, obiecuję ! - krzyczałam

Chłopak odsunął się ode mnie, po czym zaczął się śmiać. Patrzył na mnie swoimi brązowymi tęczówkami. Nie mogę uwierzyć, że mój najlepszy przyjaciel to Kieran. Przecież to idiota i głupek. Hmm... chyba przeciwieństwa na prawdę się przyciągają.

-Muszę wracać Molly. Mam za 30 minut trening piłki nożnej. Do jutra ? - uśmiechnął się
-Jasne palancie - zaśmiałam się

Na pożegnanie mocno się przytuliliśmy. On poszedł w swoją stronę, a ja w swoją.

*2 lata później*

-Kocham cię jako przyjaciela Kieran... Nigdy o tobie nie zapomnę, mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy - kilka słonych łez spłynęło mi po policzku
-Molly... też cię kocham. Nie mogę uwierzyć, że się przeprowadzasz do Ameryki... To jest tak daleko - przytulił mnie z odwzajemnieniem
-Wiem. Też nie mogę w to uwierzyć, ale jak będę pełnoletnia przylecę tutaj... Albo sama, albo z mamą... Będę strasznie tęsknić - odparłam
-Nie wytrzymam bez ciebie... Umrę tu, jak nie wrócisz. Tyle lat się przyjaźnimy, a co do tego znamy. a ty nagle się wyprowadzasz na inny kontynent. Molly ...
-Muszę już iść. Mam odprawę - poluźniłam uścisk, by stanąć z nim twarzą w twarz - Nigdy cię nie zapomnę Kieran - pogładziłam delikatnie jego mokry od łez policzek - Nigdy...

Wzięłam swój mały bagaż, po czym podbiegłam do mojej mamy, która też uroniła kilka łez, przez to, że wie, że będę tęsknić za tym miejscem, za domem, za Kieranem. Też go bardzo lubi, nasze mamy przyjaźnią się od lat. Nie było mnie na świecie, a one już się znały. Niestety mama mało zarabiała. Dlatego właśnie zaraz wsiądę do samolotu i polecę na inny kontynent... Mama zdecydowała, że tam nam będzie lepiej. Lepsze warunki, lepsze pieniądze... Ale ja wiem, że i tak Los Angeles to nie to samo co Londyn. Wrócę tu kiedyś, przysięgam. Przylecę tu, odnajdę Kierana i znów wszystko będzie takie same...Musi być.


___________________________________________
Heyhey (:
A więc zaczynam kolejne opowiadanie, tym razem w roli głównej - Kieran. Man nadzieję, że was zainteresuję, a moje wypociny będą wam się trochę podobać, haha (: Rozdział powinien pojawić się w tygodniu.
Jeśli chcecie, abym informowała was na bieżąco, proszę w zakładce INFORMOWANI zostawcie komentarz ze swoim nickiem z Twittera (: Much love xx

                                     Czytasz = Komentarz
                        (to bardzo motywuje xx)