Otworzyłam oczy rozglądając się po pokoju. Słoneczne promienie przedzierały się przez okno nadając pomieszczeniu uroku. Delikatnie podniosłam się do pozycji siedzącej, aby po chwili rozciągnąć się, a przy okazji zaciągnąć się świeżym powietrzem Zeszłego wieczoru nie zamknęłam okna, z powodu gorąca tutaj panującego. Było na prawdę nie do wytrzymania, ale mniejsza z tym. Najchętniej spędziłabym ten poranek na leżeniu i wsłuchiwaniu się w świergot ptaków. Ale niestety mam nową pracę i fajnie by było, gdybym w pierwsze dni się nie spóźniała. Wysunęłam obie nogi spod kołdry, a już po chwili stałam przed lustrem, podziwiając swój obrzydliwy wygląd. Nienawidzę siebie z rana. Zawsze wyglądam jak potwór. Nie ogarnięte włosy z kilkoma kudłami, blada, a w dodatku bez makijażu ! Nie potrafię zaakceptować naturalnej siebie, po prostu nie mogę. Głośno westchnęłam, po czym podeszłam do komody, by wyjąć czarną spódniczkę i białą koszulę. Szybko się przebrałam, by móc zacząć rozczesywać włosy i zrobić makijaż. Wzięłam szczotkę, a w między czasie sprawdziłam która godzina. Myślę, że 25 minut starczy mi do wyglądania doskonale. Po rozczesaniu kudłów, zabrałam się za robienie makijażu. To co zwykle. Puder, trochę różu, maskara i czerwona szminka na usta. Chciałabym, aby ktoś kiedyś powiedział do mnie 'Jesteś piękna skarbie'. 3 proste słowa, a tak dużo znaczą....albo żeby ktoś się we mnie zakochał. Od dziecka marzę o przystojnym księciu z bajki. Anyway. Za dużo czasu marnuję na myśleniu. Powinnam cieszyć się chwilą, jak to mówi moja matka. Założyłam na bose stopy obcasy, a następnie wyszłam z pokoju wraz z torebką na ramieniu. Ciekawe jak pójdzie mi dzisiaj.
***
Siedząc przy biurku i licząc różne procenty na myśl nasunęła mi się Amanda. Dziewczyna, którą miałam poznać. Spojrzałam na wiszący przede mną na ścianie zegar, który wskazywał godzinę 12:25. Czas przerwy. Spokojnie mogłam wyjść z pomieszczenia i poszukać dziewczyny. Wstałam z krzesła, po czym wyszłam z 'biura'. Zaczęłam kierować się do starszej kobiety, która orientuje się na jakim piętrze kto pracuje. Zapytałam o poszukiwaną przeze mnie dziewczynę, a ta udzieliła mi informacji. Piętro 7, biuro numer 176. Wjechałam na odpowiednie piętro, od razu szukając pomieszczenia z tym numerem. Kiedy je znalazłam, dwa razy zapukałam w drewnianą powłokę. Usłyszałam 'proszę', a w tedy weszłam. Ujrzałam wysoką blondynkę, która od razu szczerze się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniłam gest.
-Amanda Taste ? - zapytałam dziewczyny
-Tak - uśmiech ani na chwilkę nie zszedł z jej twarzy. Wygląda na bardzo przyjazną osobę. - Zapewne jesteś Molly Havish, zgadza się ? Pan Mark mi o tobie trochę opowiedział.
-Tak, to ja - uśmiechnęłam się - Umm, kto to Mark ?
-Na prawdę nie wiesz ? To szef tego biurowca. Mark Smith.
-Ah. Oczywiście. Wybacz, ale nie powiedział mi jak ma na imię - odpowiedziałam. Faktycznie. Przedstawił się jako Smith, nic więcej. - Wracając do tematu... miałam cię poznać, abyś opowiedziała mi o jakiś regułach tutaj panujących.
***
Siedząc przy biurku i licząc różne procenty na myśl nasunęła mi się Amanda. Dziewczyna, którą miałam poznać. Spojrzałam na wiszący przede mną na ścianie zegar, który wskazywał godzinę 12:25. Czas przerwy. Spokojnie mogłam wyjść z pomieszczenia i poszukać dziewczyny. Wstałam z krzesła, po czym wyszłam z 'biura'. Zaczęłam kierować się do starszej kobiety, która orientuje się na jakim piętrze kto pracuje. Zapytałam o poszukiwaną przeze mnie dziewczynę, a ta udzieliła mi informacji. Piętro 7, biuro numer 176. Wjechałam na odpowiednie piętro, od razu szukając pomieszczenia z tym numerem. Kiedy je znalazłam, dwa razy zapukałam w drewnianą powłokę. Usłyszałam 'proszę', a w tedy weszłam. Ujrzałam wysoką blondynkę, która od razu szczerze się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniłam gest.
-Amanda Taste ? - zapytałam dziewczyny
-Tak - uśmiech ani na chwilkę nie zszedł z jej twarzy. Wygląda na bardzo przyjazną osobę. - Zapewne jesteś Molly Havish, zgadza się ? Pan Mark mi o tobie trochę opowiedział.
-Tak, to ja - uśmiechnęłam się - Umm, kto to Mark ?
-Na prawdę nie wiesz ? To szef tego biurowca. Mark Smith.
-Ah. Oczywiście. Wybacz, ale nie powiedział mi jak ma na imię - odpowiedziałam. Faktycznie. Przedstawił się jako Smith, nic więcej. - Wracając do tematu... miałam cię poznać, abyś opowiedziała mi o jakiś regułach tutaj panujących.
-Tak, wiem. A więc mam propozycję. Może spotkamy się dziś w pobliskiej kawiarni na Mallow Street ? Tam porozmawiamy na spokojnie - uśmiechnęła się ukazując rząd białych zębów.
-Oczywiście. O której ? - zapytałam
-Na przykład 18:30 ?
-Jasne - uśmiechnęłam się lekko - W takim razie do zobaczenia. - popatrzyłam na dziewczynę, po czym wyszłam z pomieszczenia.
To teraz tylko skończyć pracę, wrócić do domu, trochę się przyszykować i spokojnie mogę iść na spotkanie z Amandą.
***
Godzina 17:40. To oznacza, że mam zaledwie 50 minut na zrobienie dokładniejszego makijażu, przebranie się w wygodniejsze ciuchy i ułożenie swoich włosów. Wyrobię się ? Nie ma innego wyjścia, muszę. Szybkim tempem zaczęłam się rozbierać ze spódniczki i koszuli, które chwile później leżały gdzieś na podłodze. Z szafy wyjęłam zwykle jeansowe rurki i czerwoną koszulę w kratę, którą tak bardzo uwielbiam. Na stopy założyłam zwykle czerwone vansy. Podreptałam szybko do łazienki, aby móc poprawić swój do tej pory trzymający się na twarzy makijaż. Kilka razy przejechałam maskarą po swoich długich rzęsach, nałożyłam jeszcze trochę różu na poliki, a także ciemno czerwoną szminkę na usta. Włosy rozczesałam i ułożyłam równo na obu ramionach. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze, twierdząc iż wyglądałam na prawdę ładnie. Telefon wsunęłam do kieszeni spodni, a następnie wyszłam z pokoju. Spojrzałam ostatni raz na zegar wiszący nad drzwiami frontowymi, który wskazywał 18:10. Przez 20 minut spokojnie mogłam dojść do wyznaczonego przez Amandę miejsca spotkania. Wyszłam z mieszkania, a po chwili zamykałam drzwi na klucz, który chwilkę później znalazł się w kieszeni, wraz z telefonem. Zaczęłam iść w stronę centrum. Zaczęłam podziwiać uroki Brookmans Park. Miałam to szczęście się tutaj urodzić, a także wychować. Bardzo kocham to miejsce. W pewnym momencie ktoś mnie dosłownie wpadł. Podniosłam głowę, aby ujrzeć umięśnionego bruneta, z uśmiechem na twarzy. Może chociaż przeprosi? Patrzył się w moje oczy, a ja w jego. Czemu on się tak na mnie patrzy?
-Jestem Kieran - uśmiechnął się pokazując biały rząd swoich białych zębów - A ty skarbie jak masz na imię?
Jak on śmie mówić mi, czyli nieznajomej osobie 'skarbie'?
-Może byś chociaż przeprosił? Czy to jest na prawdę takie trudne? - zapytałam.
-Przeproszę, jeżeli powiesz mi jak się nazywasz - odparł, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
Nie na widzę tego typu mężczyzn. Strasznie denerwują mnie swoją postawą wobec dziewczyn.
-Molly.
-Ładne imię, ale ty jeszcze ładniejsza. - zagryzł wargę - Przepraszam.
-Dziękuję - lekko się uśmiechnęłam - Ummm, zaraz. Powiedziałeś, że nazywasz się Kieran, tak? - przytaknął - Kieran Lemon? - zapytałam.
-Skąd mnie znasz? - czyli to na prawdę jest on? To jest ten Kieran Lemon? To mój przyjaciel z dzieciństwa? Jeśli tak, to strasznie się zmienił. Owszem myślałam, że to on był wczoraj w sklepie, ale w tym momencie go nie skojarzyłam. Chyba za bardzo zdenerwowałam się tym jak mnie nazwał.
-Nie pamiętasz mnie? Jestem Molly. Molly Havish. - powiedziałam, mając nadzieję, że może coś mu zaświta w głowie.
-Woah, nie poznałem cię. Bardzo się zmieniłaś i wyładniałaś. Powiedziałbym, że jesteś bardzo seksowna, i że z chęcią bym cię przeleciał, ale chyba nie wypada- puścił mi oczko
-Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego, bez względu na jego dobrane słownictwo - Przepraszam Kieran, ale trochę się śpieszę. Jestem umówiona z koleżanką.
-Oczywiście - uśmiechnął się - A może podałabyś mi swój numer? Może nadrobilibyśmy te lata spędzone osobno? Stęskniłem się za tobą.
-Tak, jasne. - chłopak wyjął iPhona, a po chwili spojrzał się na mnie - 690-456-275.
-Dzięki. Mogę do ciebie dziś zadzwonić? - zapytał, a ja się oczywiście zgodziłam - W takim razie do zobaczenia skarbie - uśmiechnął się
-Cześć - odparłam
Zaczęłam iść szybkim krokiem, gdyż jestem pewna, że mam nie wiele czasu. Wolałam już nie patrzeć, która jest godzina. To jeszcze bardziej by mnie pod denerwowało. Po około 10 minutach doszłam na miejsce. Spóźniłam się zaledwie kilka minut. To i tak nie jest dużo. Weszłam do kawiarni od razu szukając wzrokiem Amandy. Siedziała przy stoliku pod oknem stukając palcami w dotykowy ekran telefonu. Podeszłam do niej, po czym usiadłam tak na przeciwko niej, darząc ją ciepłym uśmiechem, który odwzajemniła.
-Cześć Amanda. Przepraszam, że się spóźniłam, ale przyjaciel z dzieciństwa mnie zatrzymał... Długo czekałaś? - zapytałam z nadzieją, że nie.
-Nie, skąd. - uśmiechnęła się - Dopiero przyszłam.
-To dobrze. Zamówimy coś?
-Jasne - powiedziała, po czym obie wzięłyśmy karty do rąk.
Zaczęłam zastanawiam się nad tym co mogę zamówić. Nie chcę jeść za dużo słodkich rzeczy. Po prostu nie chcę przytyć. Kocham swoją figurę jaką mam teraz i nie chcę tego zmieniać. Myślę, że przez jeden kawałek sernika z truskawkami wagi mi nie przybędzie. Podeszłą do nas kelnerka, a my złożyłyśmy zamówienie. Ostatecznie wybrałam sernik, a także kawę z mlekiem, za to Amanda, szarlotkę z cappuccino. Po około 5 minutach dostałyśmy nasze zamówienia.
-A więc chciałabyś się dowiedzieć o jakiś sprawach związanych z biurem? - zapytała, na co pokiwałam głową na tak - Dobrze. Na początek chciałabym ci powiedzieć kilka ciekawostek o Mark'u. Kobiecarz. Unikaj go jak tylko możesz.
-Dlaczego? Przecież jest naszym szefem - odparłam zdziwiona na słowa Amandy.
-Zrozum... on podrywa każdą swoją pracownicę. Opowiem ci o swojej sytuacji. Kiedy zaczęłam u niego pracować, na samym początku zaczął sprawiać mi niezwykłe komplementy. Wykorzystywał każdą sytuację tylko po to, aby ze mną porozmawiać, czy być w mojej obecności.
-Ale jak to możliwe?
-Normalnie. Prawił ci jakieś miłe komplementy czy jeszcze nie zdążył?
-Ummm... Na razie nie. Ale widziałam jak na mnie patrzył. - powiedziałam.
-Przepraszam, że tak powiem, ale pewnie chciałby się z tobą przespać. To samo było ze mną. Gapił mi się na dekolt, pupę. To zwykły, napalony mężczyzna, szukający lasek do wyrwania. Nie powinien być naszym szefem, dlatego uważam go za nikogo ważnego. Nie jestem grzeczną dziewczynką, która poleci na takiego kogoś jak on. Pamiętaj, bądź sobą. Nie rób niczego wbrew swojej woli. Nie bój się o to, że cię wywali. Nie zrobi tego, bo wie co straci. - uśmiechnęła się
-Oh, dziękuję za radę. Nie sądziłam, że może być takim człowiekiem. Spostrzegałam go jako miłego gościa.
-Nie ma za co. Po prostu na niego uważaj. Co chcesz jeszcze wiedzieć Molly ? - zapytała
-Szczerze to sama nie wiem. - upiłam łyk kawy
-Hmm, nie ma chyba nic ciekawego o czym mogłabym ci opowiedzieć. Tylko to, żebyś uważała pracę jako nic ważnego. Zrobisz coś nie tak - nie wylecisz, bo Mark nie pozwoliłby sobie na stratę szansy u takiej dziewczyny jak ty - uśmiechnęła się.
-Dziękuję - odwzajemniłam gest
Nasze spotkanie trwało jeszcze z około godzinę. Rozmawiałyśmy o naszym prywatnym życiu, trochę o pracy, a także o sobie. Dopiero co się poznałyśmy, a ja już czuję, że to początek naszej przyjaźni. Cieszę się, że poznałam dziewczynę, z którą mogę się w każdej chwili spotkać. Tak przynajmniej powiedziała mi Amanda.
***
Godzina 20, a ja już leżę w piżamie na kanapie oglądając jakiś thriller. Jest mi bardzo przyjemnie, do czasu, gdy mój spokój zagłusza telefon. Sięgam po niego, a następnie spoglądam na ekran widząc nieznany numer. Odbieram połączenie.
-Tak? - pytam
-Molly? Tu Kieran - odezwał się męski głos
-O, cześć - uśmiechnęłam się
-Mam pytanie. Umówiłabyś się ze mną ? Jutro, godzina 18, u mnie. Co ty na to skarbie?
-Chodzi ci o randkę? - zapytałam nadal mając podniesione kąciki ust
-Jeśli chcesz, aby to była randka, to nie mam nic przeciwko - zaśmiał się
-Może sobie odpuszczę - również się zaśmiałam
-W takim razie umówmy się na zwyczajne spotkanie.Kiedyś robiliśmy to codziennie po szkole.
-Jak mogłabym nie pamiętać? Wspominam te czasy, aż do dzisiaj. - zachichotałam. Chciałabym, aby powróciły.
-Dlatego zacznijmy się umawiać, jak za dawnych lat. Co z tego, że jesteśmy starsi. Nie które rzeczy się wcale nie muszą zmieniać. Gdzie mieszkasz? Przyjdę po ciebie.
-Bluebridge Road 12 - powiedziałam
-Na prawdę? Mieszkam niedaleko ciebie. W takim razie jutro o 18 skarbie.
-Dobrze - zaśmiałam się - Do zobaczenia jutro Kieran.
-Do zobaczenia - rozłączyłam się
A więc jutrzejszy dzień mam zaplanowany. Najpierw praca, potem spotkanie z Kieranem. Dziwi mnie tylko jedno. Dlaczego Kieran mówi do mnie 'skarbie'? Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. Nigdy nikt nie powiedział do mnie 'skarbie', nie wliczając w to mamy. Anyway. Cieszę się, że znów mam kontakt z Kieranem. Bardzo tego chciałam. Bardzo tęskniłam, ale nareszcie wszystko jest tak jak za dawnych lat. Postanowiłam wrócić do oglądania filmu. Opatuliłam się kocem, aby było mi przyjemniej, a po chwili byłam zapatrzona w ekran telewizora.
_______________________________________
Jezu, przepraszam za aż tygodniowe spóźnienie. Tak bardzo przepraszam );
Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Podobał wam się rozdział? (: Mam nadzieję, że tak. Kieran już się pojawił, więc myślę, że chcecie już kolejny rozdział (: Much love xx
Czytasz = Komentarz
(To bardzo motywuje x)
-Jestem Kieran - uśmiechnął się pokazując biały rząd swoich białych zębów - A ty skarbie jak masz na imię?
Jak on śmie mówić mi, czyli nieznajomej osobie 'skarbie'?
-Może byś chociaż przeprosił? Czy to jest na prawdę takie trudne? - zapytałam.
-Przeproszę, jeżeli powiesz mi jak się nazywasz - odparł, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
Nie na widzę tego typu mężczyzn. Strasznie denerwują mnie swoją postawą wobec dziewczyn.
-Molly.
-Ładne imię, ale ty jeszcze ładniejsza. - zagryzł wargę - Przepraszam.
-Dziękuję - lekko się uśmiechnęłam - Ummm, zaraz. Powiedziałeś, że nazywasz się Kieran, tak? - przytaknął - Kieran Lemon? - zapytałam.
-Skąd mnie znasz? - czyli to na prawdę jest on? To jest ten Kieran Lemon? To mój przyjaciel z dzieciństwa? Jeśli tak, to strasznie się zmienił. Owszem myślałam, że to on był wczoraj w sklepie, ale w tym momencie go nie skojarzyłam. Chyba za bardzo zdenerwowałam się tym jak mnie nazwał.
-Nie pamiętasz mnie? Jestem Molly. Molly Havish. - powiedziałam, mając nadzieję, że może coś mu zaświta w głowie.
-Woah, nie poznałem cię. Bardzo się zmieniłaś i wyładniałaś. Powiedziałbym, że jesteś bardzo seksowna, i że z chęcią bym cię przeleciał, ale chyba nie wypada- puścił mi oczko
-Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego, bez względu na jego dobrane słownictwo - Przepraszam Kieran, ale trochę się śpieszę. Jestem umówiona z koleżanką.
-Oczywiście - uśmiechnął się - A może podałabyś mi swój numer? Może nadrobilibyśmy te lata spędzone osobno? Stęskniłem się za tobą.
-Tak, jasne. - chłopak wyjął iPhona, a po chwili spojrzał się na mnie - 690-456-275.
-Dzięki. Mogę do ciebie dziś zadzwonić? - zapytał, a ja się oczywiście zgodziłam - W takim razie do zobaczenia skarbie - uśmiechnął się
-Cześć - odparłam
Zaczęłam iść szybkim krokiem, gdyż jestem pewna, że mam nie wiele czasu. Wolałam już nie patrzeć, która jest godzina. To jeszcze bardziej by mnie pod denerwowało. Po około 10 minutach doszłam na miejsce. Spóźniłam się zaledwie kilka minut. To i tak nie jest dużo. Weszłam do kawiarni od razu szukając wzrokiem Amandy. Siedziała przy stoliku pod oknem stukając palcami w dotykowy ekran telefonu. Podeszłam do niej, po czym usiadłam tak na przeciwko niej, darząc ją ciepłym uśmiechem, który odwzajemniła.
-Cześć Amanda. Przepraszam, że się spóźniłam, ale przyjaciel z dzieciństwa mnie zatrzymał... Długo czekałaś? - zapytałam z nadzieją, że nie.
-Nie, skąd. - uśmiechnęła się - Dopiero przyszłam.
-To dobrze. Zamówimy coś?
-Jasne - powiedziała, po czym obie wzięłyśmy karty do rąk.
Zaczęłam zastanawiam się nad tym co mogę zamówić. Nie chcę jeść za dużo słodkich rzeczy. Po prostu nie chcę przytyć. Kocham swoją figurę jaką mam teraz i nie chcę tego zmieniać. Myślę, że przez jeden kawałek sernika z truskawkami wagi mi nie przybędzie. Podeszłą do nas kelnerka, a my złożyłyśmy zamówienie. Ostatecznie wybrałam sernik, a także kawę z mlekiem, za to Amanda, szarlotkę z cappuccino. Po około 5 minutach dostałyśmy nasze zamówienia.
-A więc chciałabyś się dowiedzieć o jakiś sprawach związanych z biurem? - zapytała, na co pokiwałam głową na tak - Dobrze. Na początek chciałabym ci powiedzieć kilka ciekawostek o Mark'u. Kobiecarz. Unikaj go jak tylko możesz.
-Dlaczego? Przecież jest naszym szefem - odparłam zdziwiona na słowa Amandy.
-Zrozum... on podrywa każdą swoją pracownicę. Opowiem ci o swojej sytuacji. Kiedy zaczęłam u niego pracować, na samym początku zaczął sprawiać mi niezwykłe komplementy. Wykorzystywał każdą sytuację tylko po to, aby ze mną porozmawiać, czy być w mojej obecności.
-Ale jak to możliwe?
-Normalnie. Prawił ci jakieś miłe komplementy czy jeszcze nie zdążył?
-Ummm... Na razie nie. Ale widziałam jak na mnie patrzył. - powiedziałam.
-Przepraszam, że tak powiem, ale pewnie chciałby się z tobą przespać. To samo było ze mną. Gapił mi się na dekolt, pupę. To zwykły, napalony mężczyzna, szukający lasek do wyrwania. Nie powinien być naszym szefem, dlatego uważam go za nikogo ważnego. Nie jestem grzeczną dziewczynką, która poleci na takiego kogoś jak on. Pamiętaj, bądź sobą. Nie rób niczego wbrew swojej woli. Nie bój się o to, że cię wywali. Nie zrobi tego, bo wie co straci. - uśmiechnęła się
-Oh, dziękuję za radę. Nie sądziłam, że może być takim człowiekiem. Spostrzegałam go jako miłego gościa.
-Nie ma za co. Po prostu na niego uważaj. Co chcesz jeszcze wiedzieć Molly ? - zapytała
-Szczerze to sama nie wiem. - upiłam łyk kawy
-Hmm, nie ma chyba nic ciekawego o czym mogłabym ci opowiedzieć. Tylko to, żebyś uważała pracę jako nic ważnego. Zrobisz coś nie tak - nie wylecisz, bo Mark nie pozwoliłby sobie na stratę szansy u takiej dziewczyny jak ty - uśmiechnęła się.
-Dziękuję - odwzajemniłam gest
Nasze spotkanie trwało jeszcze z około godzinę. Rozmawiałyśmy o naszym prywatnym życiu, trochę o pracy, a także o sobie. Dopiero co się poznałyśmy, a ja już czuję, że to początek naszej przyjaźni. Cieszę się, że poznałam dziewczynę, z którą mogę się w każdej chwili spotkać. Tak przynajmniej powiedziała mi Amanda.
***
Godzina 20, a ja już leżę w piżamie na kanapie oglądając jakiś thriller. Jest mi bardzo przyjemnie, do czasu, gdy mój spokój zagłusza telefon. Sięgam po niego, a następnie spoglądam na ekran widząc nieznany numer. Odbieram połączenie.
-Tak? - pytam
-Molly? Tu Kieran - odezwał się męski głos
-O, cześć - uśmiechnęłam się
-Mam pytanie. Umówiłabyś się ze mną ? Jutro, godzina 18, u mnie. Co ty na to skarbie?
-Chodzi ci o randkę? - zapytałam nadal mając podniesione kąciki ust
-Jeśli chcesz, aby to była randka, to nie mam nic przeciwko - zaśmiał się
-Może sobie odpuszczę - również się zaśmiałam
-W takim razie umówmy się na zwyczajne spotkanie.Kiedyś robiliśmy to codziennie po szkole.
-Jak mogłabym nie pamiętać? Wspominam te czasy, aż do dzisiaj. - zachichotałam. Chciałabym, aby powróciły.
-Dlatego zacznijmy się umawiać, jak za dawnych lat. Co z tego, że jesteśmy starsi. Nie które rzeczy się wcale nie muszą zmieniać. Gdzie mieszkasz? Przyjdę po ciebie.
-Bluebridge Road 12 - powiedziałam
-Na prawdę? Mieszkam niedaleko ciebie. W takim razie jutro o 18 skarbie.
-Dobrze - zaśmiałam się - Do zobaczenia jutro Kieran.
-Do zobaczenia - rozłączyłam się
A więc jutrzejszy dzień mam zaplanowany. Najpierw praca, potem spotkanie z Kieranem. Dziwi mnie tylko jedno. Dlaczego Kieran mówi do mnie 'skarbie'? Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. Nigdy nikt nie powiedział do mnie 'skarbie', nie wliczając w to mamy. Anyway. Cieszę się, że znów mam kontakt z Kieranem. Bardzo tego chciałam. Bardzo tęskniłam, ale nareszcie wszystko jest tak jak za dawnych lat. Postanowiłam wrócić do oglądania filmu. Opatuliłam się kocem, aby było mi przyjemniej, a po chwili byłam zapatrzona w ekran telewizora.
_______________________________________
Jezu, przepraszam za aż tygodniowe spóźnienie. Tak bardzo przepraszam );
Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Podobał wam się rozdział? (: Mam nadzieję, że tak. Kieran już się pojawił, więc myślę, że chcecie już kolejny rozdział (: Much love xx
Czytasz = Komentarz
(To bardzo motywuje x)